Jest już noc. Wracam do domu. Jestem trochę wypity, zmęczony i śpiący. Jakieś nudne spotkanie po którym obiecywałem sobie dużo więcej. Facet z którym byłem umówiony, snuje artystyczne wizje przykrawane do możliwości pozyskania środków. Ostatecznie wychodzi na to, że cała sprawa ma na celu wydojenie Unii. Nie miałbym nic przeciwko pozyskaniu, posiadaniu i wydawaniu, ale cynizm gościa sprawia, że tak postać jak i inicjatywa jawi mi się obrzydliwą. Dosadnie mówię mu, co sądzę o nim i tym wszystkim. Mam jeszcze nadzieję, że się oburzy, zaprotestuje, postawi… Nie. Jest w dodatku śliskim tchórzem. Szybko wypijam dwie pięćdziesiątki w celu odkażenia…

Taksówka. Podjeżdża jakiś zdezelowany wiekowy pojazd. Mam sympatię do takich maszyn. Do uparcie dających sobie radę, walczących z codziennością oldbojów. Sam jestem taki…

W środku – posklejane silvertejpem popękane plastyki, zamiast dźwigni – powtykane śrubokręty. I kierowca. Mocno starszy pan, ręce powykręcane gośćcem jak stare korzenie. Usiłuje zagadywać ale gdy nie odpowiadam – daje spokój. Jestem mu wdzięczny. Nie lubię, a już teraz na pewno nie jestem w nastroju do rozmów. Przy każdym ruszeniu lekki zapach gazu z nieszczelnej instalacji. Obserwuję kierowcę. Prowadzi pewnie i spokojnie. Jedziemy dość szybko, co chwilę zdejmuje jedną dłoń z kierownicy i prostuje palce z grymasem bólu. Zbliżamy się do jakichś prac przy tramwajowym torowisku. Poświata od spawarki rozbłyskuje na całą ulicę. Kiedy jesteśmy już tuż przed, zza parawanu znienacka wychodzi robotnik. Chyba jest oślepiony spawaniem bo włazi prosto pod koła. Kierowca zrobił tylko nieznaczny ruch kierownicą. Autem zakołysało. Chyba się o niego otarliśmy. Nawet nie skomentował a mnie zrobiło się gorąco. Stanowili zdumiewającą i cudowną jedność – starzy mistrzowie – pełni drobnych usterek, bolących części, ledwo działających podzespołów, nieszczelnej instalacji i mistrzowskiego opanowania i pewności…

Zostawiłem duży napiwek. W nocnym kupuję dwa browary. Pod bramą oglądam się jeszcze – taksówka stoi. Wydaje się jakby kierowca leżał na kierownicy. Zasłabł? Ruszam w jego stronę, pukam w szybę. Dziadek podnosi się, przeciera oczy, sam zdziwiony, że zasnął. Śmieje się.

– … dobrze że nie w takcie jazdy!… A wie pan – kiedyś mi się zdarzyło zasnąć w trakcie kursu! Obudziłem się dopiero na adresie! …

Rusza z piskiem opon…

12144783_1177571688924591_5761537312838274234_n

Komentarze

comments