Każdy o tym marzy… Żeby spotkać kogoś takiego, by po kilku słowach wiedzieć. Że to on. Że to ona. I wiesz to już całym sobą i właściwie świat już nie istnieje. To wy jesteście światem… Słyszałem że to możliwe i marzyłem o tym, niespecjalnie nawet w to wierząc. Aż do dziś. Aż do teraz…
Spotkaliśmy się przypadkiem – przydrożne bistro na długiej trasie. Rozmawiamy, śmiejemy się w pół żartu, znajdujemy w pół gestu… Więc dlaczego zamieramy tężejąc z bólu? Jakbyśmy wiedzieli naprzód coś, czego jeszcze nie rozumiemy… Patrzę na nią w najwyższym zachwycie – jak mówi i śmieje się jakby śpiewał ptak. Jak gestykuluje machając rękami a z rękawów wysypują się kolorowe piórka… I nie zważam na swoją wysychającą, pękającą skórę – patrzę i umieram z zachwytu… A ona śpiewa tylko dla mnie…

Siedzimy już długo ponad czas, trochę brakuje mi oddechu, ale choćbym miał się udusić… I widzę w jej twarzy to samo – zachwyt i ból. Patrzy uważnie – odruchowo złączam palce żeby nie zauważyła… Ze smutnym uśmiechem kładzie mi rękę na dłoni. Wychodzi do toalety… Dlaczego wiem że już jej nie zobaczę? Siedzę jeszcze chwilę dla czystości sumienia, choć wiem że już jej… I już naprawdę brakuje mi tchu… Zataczając się idę na widokowy taras. Na dole kłębi się powiązana w supły, skacząca po kamieniach rzeka. Z trudem przechylam się przez barierkę i skaczę. Czy mi się zdaje czy przez szum wody słyszę rozpaczliwy ptasi krzyk? Czy to z mojej kieszonki (przytuliła się na pożegnanie) wyleciało to piórko? Rozcapierzam błoniaste palce i zagarniam wodę jak szalony. Oddycham pełnymi skrzelami. Woda. To stąd mam mokrą twarz…

Komentarze

comments