Ania była dobrą i ładną dziewczyną. Trochę romantyczną i zasłuchaną w śpiewy ptaszków, które obsiadywały ją gdy wychodziła ze swego domku, sypiąc ziarno i okruszki. Była lubiana i adorowana, ale cóż z tego, kiedy nigdy nie mogła zatrzymać przy sobie na dłużej żadnego chłopca. Mieszkańcy miasteczka z czasem zaczęli robić zakłady; ile tym razem wytrzyma adorator panny Ani. I co więcej – nikt nie wiedział dlaczego! Ania cierpiała cicho, karmiła ptaszki, czytała poezję i czekała na miłość. I znów kolejny narzeczony wyskakiwał przez werandę, dopinając spodnie i omal tarzając się ze śmiechu uciekał byle dalej. Nagabywany o powód tej rejterady, machał tylko rękami i krztusił się ze śmiechu bulgocząc coś o zielonym, ale co i jak – nigdy nie szło od takiego wydobyć.

Niektórzy starzy ludzie jednak czegoś zaczęli się domyślać. Zaczęli sobie przypominać najlepszego kłusownika w okolicy, który był dziadkiem Ani. Potrafił tak zaczaić się w krzakach, tak zlać z otoczeniem, że mógł zapalić zapałkę o czapkę przechodzącego mimo leśniczego. Albo schowany w gąszczu bezkarnie wytarmosić kopulującego dzika za ogon. A znowu ojciec Ani w czasie wojny był partyzantem i nigdy nie znaleźli go ani Niemcy ani Ruscy, ani nawet dowództwo jego oddziału. O zakończeniu wojny dowiedział się z porzuconej przez turystów gazety, gdzie była mowa o czterdziestej piątej rocznicy. Umarł wtedy ze zdziwienia. I powiadają, że tak dobrze zamaskował swoją mogiłę że nikt jej do tej pory nie odnalazł. Cała rodzina Ani związana była z lasem. Z dziada pradziada. Jak nie leśniczy to kłusownik albo partyzant. Powiadali ludzie, że dlatego byli w tym tak dobrzy, bo posiedli umiejętność kameleoniego maskowania się kolorem zielonym, niknąc w tle lasu. A sprawa Ani wyjaśniła się wreszcie, gdy nie wiadomo który już ukochany panny Ani, zataczając się wyskoczył przed domek, padł i wykrztusił, dusząc się ze śmiechu
– …Ania… z … z zielonym wzgórkiem!!!… – i skonał ze śmiechu.

Ostatni raz widziano Annę udającą się w stronę lasu. Odtąd niebezpiecznie było młodym chłopcom zapuszczać się w tamte strony.

Komentarze

comments