Byłem wtedy początkującym dziennikarzem lokalnej gazety. Brukowca nastawionego na to, co się najlepiej sprzedaje – na sensację, na zbrodnię i krew. Sex and violance. Jako najmłodszy musiałem latać po mieście i szukać tematu. Starsi mieli wtyki w policji, szpitalu czy straży… Na szczęście, jeśli można tak powiedzieć, mieszkałem w takiej okolicy, że tematy miałem na wyciągnięcie ręki.
Wtedy pojawiły się te rysunki. Pierwszy (pierwszy który skojarzyłem) był na ulicy przed sklepem warzywnym. Policyjny obrys zwłok kredą na chodniku. Widywało się takie tu i ówdzie i z początku omijało ale później deszcz i ludzkie stopy rozmywały kredę i krew jak bakterie przemocy po całej okolicy. Za dwa dni leżącego dokładnie w ten sposób, znaleziono jakiegoś drobnego złodziejaszka po nieudanej próbie napadu. Następny którego pamiętam był u mnie na klatce schodowej. Narysowana postać jakby siedziała opierając się o ścianę. Wzruszałem ramionami. Przypadek? Głupi żart?… Sąsiad miał długo karciane. Dopadli go…
Chyba tylko ja kojarzyłem te szalone przepowiednie. Co miałem robić? Policja wzięła by mnie za wariata albo wspólnika. Szukałem w okolicy tajemniczych obrysów i czaiłem się na temat. Okoliczne dzieciaki, pytane czy widziały kto to rysuje, opisywały jakiegoś obcego chłopca w ich wieku. Niczym się nie wyróżniał, ot, narysował i szedł dalej. Nikt nie potrafił go opisać. Niby jak miałbym go odszukać? I w sumie po co? Czyżbym wierzył w celową koincydencję jego rysunku i śmierci? Kiedyś po pijaku zwierzyłem się starszemu koledze po fachu. Zajmował się sportem i ploteczkami. Ponoć zaczynał jako błyskotliwy dziennikarz śledczy, ale coś po drodze przetrąciło mu karierę. Nagle jakby wytrzeźwiał; wstał i kryjąc przerażenie bez słowa uciekł. Jego reakcję mogłem tłumaczyć na sto sposobów. Ale wolałem wcale. I już nigdy więcej nie wspominałem o rysowniku. Tylko korzystałem.
Po kilkunastu błyskotliwych artykułach z pierwszej ręki moje akcje niepomiernie wzrosły. Przeniesiono mnie wyżej, później ja przeniosłem się dalej…

Ostatnio udławiłem się ginem, kiedy mój kilkuletni syn narysował kredą na podjeździe leżącą sylwetkę mężczyzny i z dumą obwieścił – TATA!….

Komentarze

comments