Spokojna muzyczka przeplatana wesołymi żarcikami. To lubił. Może nawet nie tyle lubił, co oddychał tym dokładnie. Zaraz powiedzą, że pora już spać, małżeństwa powinny… tu chrząknie przez uśmiech, a młodzi chłopcy powinni i tak dalej. Lekko drżącą ręką zgłośnił swój odbiornik. Nie słyszał już tak dokładnie gdy np. wyszedł do łazienki.
Muzyczka była relaksująca. Myślał właśnie, że trzeba będzie sprawdzić jutro swój uliczny odbiornik, w lewej słuchawce coś trzeszczało. Trzeba to koniecznie sprawdzić. Jakże by się potem pokazał na ulicy bez odbiornika. Aż się spocił na samą myśl. To już wolałby nago… O czymże w ogóle mowa, przecież nie wolno, ale co tam; nawet gdyby wolno – kto by mu powiedział kiedy jest smutno a kiedy wesoło, albo kiedy trzeba iść do domu bo pada deszcz. Nie. Koniecznie trzeba zajrzeć jutro do odbiornika.
Nagle muzyczka umilkła, odezwał się Głos. Antoni zamarł z otwartymi ustami. GŁOS. Zimny twardy a równocześnie ojcowski, surowy, taki kochany i budzący trwogę. I zaufanie.
Pierwszy raz usłyszał go gdy miał 23 lata – wtedy dowiedział się, jak parszywi są wrogowie i w punkcie mobilizacyjnym dostał hełm z wmontowanymi słuchawkami. A facet który wisiał po drugiej stronie karabinu, na jego bagnecie drgał w rytm dzikiej, rytmicznej kakofoni . Drugi raz dowiedział się o tych sukinsynach anarchistach. Kopał wtedy po twarzach i deptał transparenty których hasła nawet przez myśl przechodziły Antoniemu z obrzydzeniem – że można bez radia… Tfu!
Gwałtownie wypowiedziane słowa przerwały mu wspomnienia.
Wystraszył się nie na żarty – nie słuchał GŁOSU!… A ten mówił o kłopotach, trudnościach, o kryzysie, nabrzmieniu, o problemach. Antoni słuchał w skupieniu zacisnąwszy pięści – coś podobnego! Trudności!! Potem coś o postawie obywatelskiej… Antoni chłonął każde słowo. Serce biło mu coraz mocniej. Potem coś o patriotyzmie i potrzebie, sytuacji, jeszcze raz potrzebie.
Antoni był gotów, zerwał się na nogi nie bacząc na swoją chorą stopę. Potrzebują go – GŁOS mu to mówi!! Czego trzeba?! Ja już! Ja jestem gotów.
– … że dla dobra, szczęścia , pomyślności i zła zażegnania roczniki od 1998 w dół powinny natychmiast unicestwić się fizycznie np. skacząc z okna…
Tak jest!!! Zaszlochał Antoni. Potrzebują go!! Może jeszcze wypełnić rozkaz!.. Łzy wzruszenia płynęły mu po twarzy, jeszcze jedna złośliwa myśl, że Stefanowi będzie trudno bo mieszkał od dawna w suterenie… Drżącymi, starczymi rękoma szarpał się z okienną klamką.
Z radia popłynęła relaksująca muzyczka…
(Graf. Grzegorz Biermann)